„Na przedmieściach Tokio, w fabryce produkującej zestawy obiadowe, cztery kobiety pracują na granicy wycieńczenia. Obciążone mnóstwem obowiązków, pogrążone w długach i samotności, wiodą życie, które przypomina jedynie ponurą wegetację. Yayoi to młoda matka, która od lat jest upokarzana przez swojego męża, łajdaka i hazardzistę. Pewnego pięknego dnia w akcie desperacji zabija go, opowiadając o swoim czynie przyjaciółce z pracy, Masako. Ta postanawia jej pomóc. Wraz z Yoshie i Kuniko, które przyłączyły się do mrocznego duetu zwabione możliwością zarobku, pozbywają się ciała. W niedługim czasie policja odnajduje poćwiartowane zwłoki i rozpoczyna śledztwo. Jednak nie tylko to spędza kobietom sen z powiek. Zaczyna je prześladować członek japońskiej mafii, który w efekcie popełnionej przez nie zbrodni traci swój klub... Teraz pała chęcią zemsty.”
Znacie Kirino Natsuo? Dobrze by było. Lubicie Japonię? Nie musicie.
Chcielibyście mieć tę książkę?
… Nie powinniście …
Piękny dzień, świeżo otwarta „Tania książka”. Przykładowy mól książkowy wchodzi do środka, głęboko wdycha słodko stary zapach druku i dostrzega przed sobą „Ostateczne wyjście”. Sytuacja wydaje się zabawna, bo to faktycznie ostateczne wyjście. Gdy nie ma co czytać, przeczyta się cokolwiek – choćby opakowanie proszku do prania. Bierze więc do ręki dość grubą książkę – nie wyglądała na taką – i myśli: Hmm… Nie czytałam jeszcze żadnego dzieła japońskiego autora. Bez wahania ruchem posuwistym do przodu, nie do tyłu (w hołdzie dla Pana Mrożka) podchodzi do kasy i z uśmiechem na twarzy powraca do domu.
Nasz czytelnik jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że książka będzie jednym z najgorszych wyborów, jakich dokonał. Nie wie także, że zaraz po przeczytaniu pozbędzie się opasłego tomiska, mając nadzieję, że magicznym sposobem nie powróci na półkę. Choć… szczerze powiedziawszy – wolałby ją poćwiartować. Jak tego biednego bohatera…
Nie wątpię, że już dawno domyśliliście się. Powyższym molem książkowym, ofiarą zbyt dużej przeceny, byłam ja. Nigdy nawet do głowy mi nie przyszło, żeby sprawdzić jaką książka ma ocenę. Najgorsze jest to, że gdy zobaczyłam 7,47/10, 346 ocen, przeraziłam się. Bo to oznaczało, że gdybym wcześniej o tym pomyślała, to pewnie też bym ją kupiła. Cokolwiek bym zrobiła, książka wpadłaby w moje ręce. Lepiej nie gdybać.
Od samego początku przed oczami ukazuje się typowy japoński dzień przeciętnego pracownika. Główna bohaterka pracuje w dużej hali, gdzie produkowana jest żywność. Zestawem obiadowym bym tego nie nazwała, ale cóż… Praca jest opisana bardzo szczegółowo, łącznie z grafikami, żywnością, ubiorem personelu, wycieńczeniem ludzi, opłatami, nawet sufitami, podłogami i taśmami, na których stoi jedzenie. Nie zabrakło opisów rękawiczek, a skoro rękawiczek to także dłoni. Dobrze, nie będę się czepiać – opis musiał się tam znaleźć choćby po to, by udowodnić mało wiedzącemu odbiorcy jak tak naprawdę wygląda życie przeciętnego pracownika w Japonii. Chociaż większość wie, że chodzi o bardzo opłakane warunki z wyjątkowo niskim wynagrodzeniem i ogólnie pojęte łamanie prawa. No to mamy już jeden plus – wtajemniczenie i nadanie odpowiedniej wiedzy. Zaraz potem pojawia się pierwszy minus, który całkowicie zasłania sobą zaletę. Powyższy opis ciągnie się przez połowę książki prawie nieprzerwanie, a kiedy już następuje jego koniec, po głównym wydarzeniu – czyt. poćwiartowaniu mężczyzny – odpowiedzialne za to kobiety wracają do tej samej hali, do tych samych warunków, każąc w ten sposób czytelnikom powracać (wielokrotnie) do tych samych opisów. Ile czasu można o tym czytać?
Samo morderstwo i akt ćwiartowania – w tym wykonaniu naprawdę AKT – były tak plastycznie opisane, że robiło mi się słabo. Z jednej strony to duży plus. Nie znam osoby, która potrafiłaby opisać coś takiego bardziej realistycznie. Z drugiej jednak strony nadmiar szczegółów sprawił, że do samego morderstwa podchodziłam dwukrotnie, natomiast ćwiartowanie „odbyło się” przy otwartym oknie. Gdyby nie powietrze, to chyba tylko podłoga by mnie zatrzymała. Ostatecznie postanowiłam to ująć jako plus, bo opowieść otrzymała miano kryminału. Ha! Skoro plus to i minus. Po poćwiartowaniu i „schowaniu” zwłok wszystko się zakończyło. Kobiety wróciły do pracy, a autor przystąpił do opisywania szeroko zakrojonych myśli, strachu, a wręcz paranoi i paniki w mózgach morderczyń. Te do znudzenia po raz kolejny się powtarzały, co wcale nie tworzyło klimatu. Wręcz go niszczyło. Czy tak trudno było skreślić te 300 stron i pozostawić 284?
A skoro już mowa o klimacie i opisywaniu myśli – Kirino Natsuo opisała wydarzenia z punktu widzenia różnych bohaterów. Stąd liczne powtórzenia – osoby pracujące w tym samym miejscu i warunkach będą mieć na ten temat jednakowe zdanie.
Jeśli chodzi o stronę techniczną – okładka mi się spodobała, bo przyciągnęła mój wzrok. Z tyłu znajduje się ta sama twarz z raną w miejscu, w którym znajduje się nóż. W środku natomiast wielkie zaskoczenie… Krystalicznie białe kartki i zbity, kruczoczarny druk, który męczył oczy. Bardzo długo walczyłam z tą książką. Miała przypominać horror, a horrorem to ona była sama w sobie.
Reasumując – pomysł mi się podobał. Jego wykonanie już nie.
Autorka próbowała zawrzeć w powieści pewne pytania, jak: Czy zdołałabyś/zdołałbyś pomóc jedynej najbliższej przyjaciółce, gdyby ta kogoś zamordowała? Co byś zrobiła/zrobił na miejscu takiej osoby? Niestety w moim mniemaniu próba była nieudana. Po ocenie wynika, że jednak innym ta książka przypadła do gustu i nie przeczę, że może komuś się spodobać, bo lubi taki styl, albo miał od dłuższego czasu do czynienia z owymi powieściami. Mi niestety pozostał jedynie gorzki posmak w ustach, blada twarz i niejasna chęć pozbycia się książki jak najszybciej. Gdy pakowałam ją do koperty w celu wysłania osobie zainteresowanej, aż bałam się patrzeć na okładkę. Nie potrafię opisać uczucia, które towarzyszyło mi po zakończeniu. Rozczarowanie? Ból? Radość, że już skończyłam? Czułam, że opadłam z sił i nawet czytając ostatnie strony miałam wrażenie, że czas wlecze się niemiłosiernie.
Prawie zdołałam zrazić się do japońskich autorów. Podjęłam jednak kolejną próbę, z której byłam zadowolona i o niej na pewno niedługo usłyszycie.
A jeśli jeszcze nie czytaliście, piszcie opinie na temat recenzji.
Każdy głos jest mile widziany.
Twoja historia z tą książką mnie rozbawiła, nie wspomnę ile razy sama wracałam z księgarni z uśmiechem na ustach, a potem to już tylko kąciki ust opadały w dół. Szkoda, że zostałaś tak rozczarowana, i w sumie dziwne że jest tak wysoka opinia na lubimyczytać. Ale jeśli mam być szczera to miliony razy się z nią nie zgadzałam, więc tym się akurat nie sugeruję. Okładka również przyciąga wzrok, pozornie dobra książka, a wewnątrz nic ciekawego. Ja raczej sobie już odpuszczę tę pozycję :)
OdpowiedzUsuńJa miałam to samo z Groteską tej samej autorki. Najpierw wielkie nadzieje, bo kryminału japońskiego jeszcze nie czytałam, a potem nuda.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak ty nie pryzszło mi czytać jeszcze nic japońsiego autora. Powiem ci szczerze, że uwielbiam horrory japońskie na ekranie, takie jak 'Klątwa'. Przy nich najbardiej się boję. Dlatego myślałam, ze ta ksiązka okaże się na prawdę dobra, a jak widać znowu pomyłka.
OdpowiedzUsuńOj, a tak sie nastawiłam. Plusem oczywiście jest autor, ponieważ jest zagraniczny i to z Japonii. Okładka mega! No, ale poza tym nic ciekawego. Nie sięgnę, bo jakoś mnie nie kręci :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie mam zbyt dużego doświadczenia z literaturą japońską, ale myślę, że jest ona bardzo specyficzna. Kilka miesięcy temu czytałam "Kobietę z wydm", która była bardzo dziwną, metaforyczną opowieścią. Nie była to łatwa lektura, ale przypadła mi ona do gustu. Być może sięgnę też kiedyś po "Ostateczne wyjście", bo chciałabym wyrobić sobie o tej książce własne zdanie.
OdpowiedzUsuńNigdy nie patrzę na opinie przed pójściem do księgarni czy biblioteki i może i dobrze robię, bo mam szansę na "własnej skórze" sprawdzić, czy dana książka jest aż taka zła, jak wszyscy mówią :) Gdybym najpierw zerkała do internetu pewnie nigdy bym niczego o niskiej opinii nie wypożyczyła i ominęłoby mnie dużo ciekawych ksiażek, bo często nie zgadzam się z interentowymi opiniami :)
OdpowiedzUsuńZresztą - każdy ma inny gust :)
A myślałam, że warto by było przeczytać tę książkę... Opis mnie zachęcił i gdyby nie Twoja recenzja pewnie bym kiedyś kupiła tę powieść. Informacja o opisach pracy zniechęciły mnie, potem obiecałam sobie, że od książki będę się trzymać z daleka...
OdpowiedzUsuńZniechęciłam się już po samym opisie fabuły, a po przeczytaniu całej recenzji, nie ma możliwości bym sięgnęła po tę książkę :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Oj na lubimyczytac.pl również bywa z tą opinią.. Książka raczej nie dla mnie i sobie odpuszczę..
OdpowiedzUsuńNa pewno nie przeczytam, nie ciągnie mnie do tej książki, a i klimat w niej nie jest dla mnie odpowiedni... :)
OdpowiedzUsuńLubię Japonię, ale tę książkę sobie odpuszczę. Opis specjalnie mnie nie zaciekawił, a skoro szczególnie nie polecasz tej książki to nie mam sobie co nią zawracać głowy. Nie lubię książek, które się wolno czyta :P
OdpowiedzUsuńKsiążka zdecydowanie nie dla mnie, a jak ujrzałam okładkę to jeszcze mam dyskomfort oka... brr!
OdpowiedzUsuń