„Ale miłość to coś innego. Miłość nie daje spokoju. Miłość jest bezsenna. Miłość obdarza siłą. Miłość jest szybka. Miłość jest jutrem. Miłość to tsunami. Miłość jest czerwona jak krew.
Leo jest młody, odważny, trochę bezczelny. I co ważne: świeżo zakochany, tą pierwszą, romantyczną, czerwoną jak krew miłością. Czerwień to zresztą jego ulubiony kolor, w przeciwieństwie do bieli, która kojarzy mu się ze smutkiem, pustką, samotnością. Leo postrzega świat poprzez kolory, także emocje i ludzi utożsamia z różnymi barwami.
Czerwień to huragan, marzenia, pasja i… Beatrice – śliczna ognistoruda dziewczyna, w której Leo potajemnie się kocha. Przyjaźń natomiast jest błękitna. Jak niebo, jak woda i… jak Silvia, najbliższa, najlepiej znana, rozumiejąca wszystko bez słów. Barwy się przenikają, łączą, powodują lekki zawrót głowy… A Leo zrobi wszystko, żeby zrozumieć, czym jest prawdziwa miłość.”
Pierwsze co mnie zaskoczyło, to delikatność. Niesamowita miękkość tej historii. Przez cały czas miałam wrażenie, że to kobieca ręka nakreśliła tę powieść. A jednak nie. 36-letni teraz Alessandro wykazał się niesamowitym wyczuciem i zmysłowością. W swojej książce poruszył bardzo ważne aspekty każdego ludzkiego życia – przyjaźń, miłość, szukanie własnej drogi…
Pod względem technicznym, książka świeci przykładem. Papier ma przyjemny, ciemno mleczny kolor, czcionka nie jest zbita i łatwo się ją czyta. Język również jest przyjazny dla odbiorcy. Całość nie jest ciasno sklejona, więc nawet jeśli książkę mocno się rozłoży, nie będzie śladów na grzbiecie i okładce.
Pamiętnik – tak bym nazwała tę książkę. Dziennik, z którego czytelnik dowiaduje się o wewnętrznych odczuciach głównego bohatera, jednocześnie postrzegając – jak na ironię – to, czego sam Leo nie widzi.
To dość ciekawy zabieg, bo jak można być kimś tak wrażliwym i równocześnie opisywać coś, czego na dobrą sprawę się nie dostrzega?
Zwykle nie interesują mnie książki tego typu, ale ta jedna mnie przyciągnęła. Kolejny szczęśliwy traf, choć z góry wiem, że to nie jest książka dla każdego. Trzeba mieć na nią dzień. Czasem potrafi uspokoić i bardzo wyciszyć, a czasem rozzłościć. Lecz nie treścią, a bohaterami.
Beatrice ma siedemnaście lat i choruje na białaczkę. Leo, młodszy od niej chłopak z tej samej szkoły, jest po uszy zakochany w dziewczynie, ale nieśmiałość nie pozwala mu się do niej zbliżyć. Co jakiś czas wysyła sygnały, ale są one zbyt słabe, by mogły w pewien sposób zostać zauważone. Nastolatek postrzega przestrzeń wokół siebie inaczej, niż jego znajomi. Patrzy na świat barwami. Muzyka, dzięki której odcina się od świata, emanuje paletą kolorów, tak plastycznie opisanych, że aż samemu można je zobaczyć. Jego miłość ma kolor czerwieni, przyjaźń błękitu… Znienawidzonym kolorem jest biel. Wydawać by się mogło, że na tym miejscu powinna stać czerń, ale nie dla Leo. To w bieli widzi pustkę, ból, rozczarowanie i nicość. Barwa bezpłciowa, twór, którego nie powinno się nazywać barwą – tak myśli o bieli. Chłopak przypisuje kolory również uczuciom. Jak można było się spodziewać, bieli boi się najbardziej. Ucieka przed nią, unika jej… To ona go paraliżuje, gdy stopniowo się skrada, by wkrótce otoczyć go nicością. Jedyną tarczą jest Beatrice. Leo nie interesuje, że dziewczyna jest od niego starsza. Liczą się tylko uczucia, a wiadomo, że jeśli chodzi o miłość, wiek nie gra roli.
Najlepszą przyjaciółką Leo jest Silvia. Wzór idealnego przyjaciela. Jak widać, czasem przyjaźń damsko-męska okazuje się być prawdziwsza, niż wszystkie pozostałe. Dziewczyna jest wrażliwa i patrzy na świat szeroko otwartymi oczami. To jedna z tych postaci, przy których serce się kraje. Oto cały problem – Silvia jest zakochana w Leo, a Leo kocha Beatrice. Czy Silvia jest zazdrosna? Nie. Cieszy się szczęściem Leo i próbuje mu pomóc. Za wszelką cenę chce, by jej przyjaciel był naprawdę szczęśliwy u boku Beatrice, więc rozmawia z nim, daje rady, wspiera… Zauważa, że chłopakowi błyszczą oczy za każdym razem, gdy wspomina o swoim obiekcie pożądania, więc dlaczego miałaby wchodzić komuś w drogę? Dziewczyna rezygnuje z własnego szczęścia tylko po to, by inni mogli być szczęśliwi. Tylko czytelnik dostrzega, co naprawdę czuje nastolatka, która jest idealną przyjaciółką…
Do pewnego czasu.
Raczej trudno jest wczuć się w postaci opisywane w książce, ale za to można świetnie poczuć to co one. Dlatego łatwo można się śmiać i płakać. To zupełnie tak, jakby czytelnik patrzył na coś, co dzieje się obok niego. Był obserwatorem i niemym uczestnikiem. To piękne i za razem bolesne. Jednak historia ma w końcu swój koniec i, jak to bywa w romansidłach, ten koniec jest dobry. Wiadomo – „i żyli długo i szczęśliwie”… Ale nie tak, jak miało być. Nie tak, jak chciał tego Leo i po przejściach, których nie powinno się przechodzić. Miłość jest cierpliwa. Miłość dla Leo miała odcień bieli i czerwieni, zatem była połączeniem dwóch barw, które rozciągały się na krańcach przepaści. Biel – znienawidzony, pusty kolor i czerwień – ukochana barwa, pełna uczuć i zmysłowości. Te dwa odcienie zmieszały się ze sobą dając mieszankę wybuchową, która znacząco wpłynęła na dzieło Alessanda D’Avenio.
Mimo wszystko jest to lekka opowieść, którą można przeczytać w jeden z upalnych letnich wieczorów. Delikatna i pełna emocji historia chłopaka, którego pierwsza miłość okazała się być piękna i bolesna w tym samym czasie.
To nie jest zwykły romans. Opowiedziana historia zmusza do refleksji nad wieloma osobami, uczuciami i przedmiotami. Tytuł, na pozór bezpłciowy i dziwny, okazuje się nieść wysoką wartość, jaką jest poznanie prawdy o sobie i swoich emocjach, które często kierują człowieka w przeciwną stronę, niż sam sobie ją wyznaczył, kierując się tylko rozumem.
Jak już wspominałam, nie jestem fanką romansów tego typu, ale jeśli chodzi o „Białą jak mleko, czerwoną jak krew”, zdecydowanie polecam.
A jeśli jeszcze jej nie czytaliście, piszcie opinie na temat recenzji.
Każdy głos jest mile widziany.
Mam tą książkę na półce i chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńIdealna na lato :)
Usuńpierwsza część ksiażki jest fantastyczna, ale im bliżej końca tym robi się ckliwiej i bardziej nużąco. lektury nie żałuje, aczkolwiek nie do końca pojmuję jej fenomen.
OdpowiedzUsuńOd bardzo dawna mam na nią chęć :) Może wreszcie sięgnę? /SMF
OdpowiedzUsuńPolecam! :)
Usuń