Już na początku czytania tej osobliwej historii wiedziałam, że najlepiej będzie określić ją jednym słowem. Wyrazu tego szukałam dość długo i przyszedł do mnie niespodziewanie na kilka godzin po przeczytaniu „Wegetarianki”. Myślę, że najlepszym określeniem owej książki będzie powiedzenie, iż jest ona specyficzna.
Po przeczytaniu kilku pierwszych stron odniosłam dziwne wrażenie, że autorka pomyliła gatunek. Nie dało się bowiem ominąć tajemniczego uczucia, które najczęściej towarzyszy czytaniu książek science-fiction. Choć równie dobrze mógłby to być horror (i na swój sposób nim był), to jednak „Wegetarianka” okazała się być czymś zupełnie innym, niż się tego spodziewałam. Mówiąc szczerze nie czułam się dobrze podczas zagłębiania się w tę lekturę. Mimo wszystko jest w niej coś, co trzyma w napięciu i nie pozwala przerwać poznawania historii. Dokładnie w tej sekundzie, gdy spoglądam kątem oka na okładkę, czuję napływający falami strach.
Postać, choć piękna i całkowicie odpowiadająca treści, po poznaniu zawartości potrafi jedynie przerażać. Cóż wprawiło mnie w to tajemnicze osłupienie?
Ta książka nie ma początku i również się nie kończy, choć treść mogłaby na to wskazywać. Zaczyna się środkiem i ten środek trwa nieprzerwanie przez trzy rozdziały życia, by pokazać coś z trzech różnych perspektyw. Czytelnik zostaje wrzucony w jeden z codziennych dni małżeństwa bez zbędnych wyjaśnień i początków. Yong-hye pewnej nocy miała sen… Po tym co zobaczyła nie potrafiła dłużej wytrzymać w łóżku. Chociaż na początku czytelnik nic nie wie o samym śnie, wie co działo się z bohaterką dzięki relacji jej męża, który – na dobrą sprawę – wcale nie zna swojej żony. Jeśli autorka chciała, by odbiorcy mieli okazję przeobrażenia się we współczesnego Freuda, po części jej plan się powiódł, gdyż sen nie został wyjaśniony. Jedynie Yong-hye i odbiorca mogą go interpretować. Ten jeden koszmar senny zmienił życie głównej bohaterki i kilku bliskich jej osób. Sama kobieta, na początku posłuszna i godna pozazdroszczenia żona, później niezrozumiałe monstrum, efekt uboczny wyobraźni, to postać ciekawa. Na tyle fascynująca, mroczna i przerażająca, że czytelnik zaczyna odczuwać bolesny dyskomfort, gdy poznaje jej życie. Zachowanie tej młodej Koreanki jest straszliwe nie tylko ze względu na to co robi, czy też czego nie robi, ale także przez niezrozumienie, z którym się spotyka. Żadna z bliskich jej osób nie potrafi zrozumieć co skłoniło kobietę do przejścia na wegetarianizm, ani z czego wynika jej zachowanie.
Yong-hye przestaje jeść, mówić, nosić ubrania… Przestaje też sypiać i zdradza początkowe objawy standardowej depresji. Jednak jej przeobrażenie jest czymś więcej niż tylko chorobą. Bowiem zmierza ono ku zostaniu rośliną. I to nie byle jaką. Koreanka, by rzecz ująć jasno, zamierza zostać drzewem. Jej fascynacja naturą urasta do rangi choroby psychicznej, przez którą dochodzi do samozniszczenia.
Każdy kolejny moment życia kobiety przesądza o jej dalszym, tragicznym losie, a im więcej czytelnik wie, tym sam gorzej się czuje. Nie jestem pewna czy to objaw doskonale plastycznego języka, czy też samych słów, których użyła Han Kang, by opisać tę historię. Jednak coś w jej twórczości sprawiło, że po zakończeniu książki w moim wnętrzu pojawiło się nieprzyjemne, kłujące uczucie, które znają tylko osoby cierpiące. Najgorsze było to, że wraz z uczuciem pozostały w głowie zdania i wersety, które mogłyby świadczyć o pewnym utożsamianiu się z Yong-hye. Z całą pewnością nie było to miłe doznanie. Jednak jest to wartościowa książka, bo tylko takie potrafią wywołać tak silne emocje. Ta polifoniczna opowieść dla dorosłych potrafiła wiele zdziałać i tym bardziej na jej okładce powinno widnieć ostrzeżenie dla ludzi o słabych nerwach. Nie wiem już, czy rozumiem poczynania Yong-hye, czy też sama za chwilę postradam zmysły. To nie jest lekka książka dla młodzieży, nawet jeśli można ją pochłonąć w jeden dzień. „Wegetarianka” nie ma też zbyt wiele wspólnego z typowym wegetarianizmem. Zmusza do myślenia na wielu płaszczyznach ludzkiego życia, a szczególnie wolności i autonomii, do której każdy dąży. Tylko wybrane osoby będą w stanie zrozumieć przesłanie i to one powinny sięgnąć po tę książkę. Zatem właśnie tym osobom mogę ją polecić. Wybrać musicie sami.
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kwiaty Orientu oraz grupie Sztukater.
recenzję czytało i się bardzo przyjemnie, ale nie jestem pewna, czy to dobra książka dla mnie :) pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńKażdy musi sam wybrać :) To specyficzna literatura.
UsuńPrzygodę z tą książką zakończę na Twojej recenzji
OdpowiedzUsuńJeśli uważasz, że to nie jest książka dla Ciebie, to jak najbardziej popieram :)
UsuńNiedawno czytałam recenzję tej książki na innym blogu. Przyznam się szczerze, że mocno mnie zaintrygowałaś tą pozycją...
OdpowiedzUsuńTo dość specyficzna książka... Może lepiej by było poszukać jej gdzieś w bibliotece :)
UsuńWidziałam już jej recenzję, ale nie wiem, czy to książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńDawno już nie czytałam tak specyficznej książki.
UsuńWidziałam recenzje, kiedyś nawet dostałam ją w prezencie więc czeka na mnie na półce:D
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa Twojej opinii na jej temat :)
UsuńOkładka jest straszna.
OdpowiedzUsuńJeśli teraz Cię przeraża, to co dopiero po przeczytaniu! :)
UsuńBardzo lubię stawiać sobie takie książkowe wyzwania, by cały czas mieć dostęp do kolejnych, oryginalnych historii, by w żaden sposób się nie ograniczać. I choć wcześniej powiedziałam stanowcze "nie" tej książce, to teraz już sama nie wiem. Z pewnością, przemawia za tym tytułem niebanalna i trudna historia, które oddziałuje na psychikę czytelnika.
OdpowiedzUsuńTak, to prawda. Jeśli lubisz stawiać sobie takie literackie wyzwania, to warto :)
Usuń