Wstajecie rano, bo budzi Was budzik. Ten w telefonie. Jakby mogło być inaczej w dzisiejszych czasach, kiedy niewielu ludzi posiada zwyczajne budziki? Wstajecie więc, bo musicie gdzieś iść, coś zrobić, z kimś się spotkać. Wstajecie by żyć. Jednak niewielu z Was potrafi dziś żyć bez nowoczesnego telefonu z funkcją dostępu do Internetu w każdym miejscu, w którym akurat się znajdujecie. Życie bez Facebook’a byłoby nudne, prawda? Więc przeglądacie tablice swoich koleżanek i kolegów, suwak przesuwa się bez celu w dół głównej, bo chcecie wiedzieć co słychać u znajomych. To łatwe – nie trzeba wychodzić z domu, widzieć się z nimi, rozmawiać… Wystarczy wejść na odpowiednią stronę. Wracacie do domu po ciężkim dniu szkoły, uczelni, pracy i pierwszą rzeczą, którą należy zrobić jest włączenie komputera i napisanie jak bardzo jesteście zmęczeni tym dniem. I tak codziennie. Ale nikt z Was nie zdaje sobie sprawy, że nawet mimo doskonałej funkcji blokady Wasze strony nigdy nie były, nie są i nigdy nie będą bezpieczne, a dostęp do nich ma każdy. W sieci nikt nie jest anonimowy.
O tym jak niszczycielska jest technologia XXI wieku można by się długo rozwodzić. Tak jest, choć nie wszyscy to akceptują. A „Cięcie” to książka nader ciekawa i nie ulega wątpliwości, że można rzec – genialna. Potrafi uświadomić niebezpieczeństwo, które czyha za ekranem komputera, gdy wszyscy wydają się myśleć, iż nic im nie grozi. Jest zaskakująca, trzyma w napięciu i niemal z chirurgiczną dokładnością rozcina ciepłą, bezpieczną powłokę, jaką niektórzy się okrywają podczas buszowania w sieci. Veit Etzold stworzył dzieło, które nie odpuszcza aż do ostatniej kropki. Gdy człowiek zacznie czytać, nie potrafi przestać myśleć o treści i chce zakończyć jej poznawanie jak najszybciej. Bo musi pozbyć się tego obezwładniającego uczucia, które wypowiada wprost do ucha przygniatającą prawdę. Zdaje się mówić: „To mogłaś/eś być ty. To mógł być każdy”. Jednak tym razem to nie czytelnik wpuszcza do domu potwora.
Historię rozpoczyna śmierć Jakoba. Sadomasochistycznego homoseksualisty, który pewnego dnia postanawia spróbować czegoś nowego. Jego mrożące krew w żyłach fantazje sprowadzają się do dwóch chirurgicznych skalpeli, które niedługo kupi przez Internet, a które będą mu miały zapewnić wątpliwą (choć nie dla niego) przyjemność. Jakob wtedy jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że wpuści do domu najgorszy koszmar swego krótkiego życia, ani że jego niedorzeczne fantazje nie są nawet w połowie tak mroczne jak to, co niedługo go czeka. Jego śmierć zdaje się nie mieć na początku żadnego sensu. Autor długo trzyma odbiorcę w niepewności. Na tyle długo, że można pomyśleć, iż już zapomniał o ofierze, jaką złożył przed obliczem czytelnika. Dopiero później okazuje się, że dobrze ukryty sens nie tylko istnieje, ale jest też czymś więcej, niż można się tego spodziewać. To tylko mały procent wielkiej, tragicznej historii, która czeka otworem na czytającego i Clarę Vidalis – nadkomisarz w wydziale zabójstw Krajowej Policji Kryminalnej, ekspertkę sądową i psychopatologa. Tak naprawdę wszystko zaczyna się od płyty, która tuż przed urlopem Clary ląduje w policyjnej skrzynce wraz z kopertą opatrzoną imieniem i nazwiskiem bohaterki. I choćby czytelnik bardzo się starał i wierzył, iż wie co znajduje się na płycie oraz co oznaczają tajemnicze odkrycia, w rzeczywistości nie wie nic. A zapewnić mogę, że jeszcze długo się nie dowie.
Chciałabym zarzucić autorowi, że zabrakło mu pomysłu na końcówkę. Niestety zostałam po raz kolejny oszukana i gdy już miałam obniżyć ocenę za niepasujące zakończenie, Veit Etzold wbił mnie w podłogę zadrukowanymi słowami. Chociaż chciałabym wiedzieć jak dalej potoczył się jeden z wątków, mogę się tego domyślić z kontekstu i nie drażni mnie fakt, iż nie zostało to opisane. Prawda jest taka, że choćbym bardzo chciała, nie mogę się do niczego odnieść źle. Mam nadzieję, że autor wyda kolejne książki, bo na pewno się z nimi zapoznam. Natomiast jeśli kiedykolwiek na podstawie „Cięcie” powstanie film, z całą pewnością go nie obejrzę. Dla własnego dobra. Jeśli chcecie przeczytać naprawdę dobry kryminał, dzięki któremu co jakiś czas skrzywicie się z obrzydzenia, poczujecie dreszcze satysfakcji i zawodu po błędnej diagnozie sytuacji, jeżeli macie ochotę na długą, wyczerpującą książkę, której nie odstawicie po rozpoczęciu, zachęcam Was do przeczytania „Cięcia”. I następnym razem uważajcie co piszecie na Facebook’u. Bo on tam jest. I dopadnie Was.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Akurat oraz grupie Sztukater.
Mnie aż tak bardzo nie podobała się ta książka, ale uważam, że kawal dobrego thrillera.
OdpowiedzUsuńMi się bardzo spodobała, ale należałoby zaznaczyć fakt, że to mój pierwszy (nie licząc "Zbrodni i kary") kryminał. Nie mam jeszcze w nich doświadczenia i może stąd taka opinia :)
UsuńHym hym, książka czeka na swoją kolej, na razie cierpliwie stoi na półce :D mam nadzieję, że będzie mi się podobać równie bardzo jak Tobie ;D
OdpowiedzUsuńRównież mam taką nadzieję :)
UsuńChętnie przeczytam, jeśli wpadnie mi w ręce. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzytałam jakiś czas temu ,,Cięcie'', ale mnie niestety nie zachwycił. Początkowo przez kilkadziesiąt pierwszych stron czułam lekki dyskomfort wywołany przez mnogość postaci i wątków, pozornie niezwiązanych ze sobą. Ponadto uważam, że wątek nawiązujący do pewnego reality show był zbędny. Drażniło mnie także tempo akcji spowalniane przez rozmowy i analizy funkcjonariuszy biorących udział w śledztwie. Dużo by tego wymieniać. W każdym razie w ogólnym rozrachunku niezbyt przypadła mi do gustu ta książka. Ciekawy thriller, ale szału wielkiego nie było.
OdpowiedzUsuńTeż na początku dziwnie się czułam, ale wiedziałam, że ma to jakieś powiązanie, więc tak mnie nie drażniło. Jeśli chodzi o reality show, to właśnie ten wątek, którego zakończenia mi zabrakło, ale - jak już napisałam - można się łatwo domyślić :) Jak dla mnie konieczny w pewien sposób był, bo wpasował się w ogólny wydźwięk.
UsuńA co do tempa akcji, to według mnie właśnie takie analizy jeszcze bardziej wzbudzały zainteresowanie, ale to już kwestie bardzo subiektywne :)
Czytałam już jakiś czas temu recenzję u Cyrysi. Pomysł na okładkę fenomenalny.
OdpowiedzUsuńMnie akurat trochę drażnił... Ale to rzecz gustu :)
UsuńMoże kiedyś;)
OdpowiedzUsuńZachęcam :)
UsuńNie czytam za wiele kryminałów, ale temu nie mówię nie. Dość dużo dobrego o nim słyszałam, więc może i mi przypadnie do gustu :)
OdpowiedzUsuńDaje trochę w kość, ale jest dobry na początek :)
UsuńOstatnio bardzo dużo kryminałów jest recenzowanych na blogach. A ja tak zawzięcie się przed nimi bronię ;)
OdpowiedzUsuńTo pewnie dlatego, że ostatnio dużo ich wychodzi... Ten był moim pierwszym, więc może dla Ciebie też będzie dobrym początkiem :)
UsuńUwielbiam takie mocne i nie do zgadnięcie zakończenie, ta powieść mnie ciekawi.:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ewentualnie mogłabym przeczytać, choć obecnie nie mam nastroju na książki tego typu :)
OdpowiedzUsuńTeż mi się wydawało, że nie mam na nią nastroju. To się szybko zmieniło :)
UsuńNie do końca mój typ książek, ale czasami ciekawie przeczytać coś mocnego.
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna czy to było najmocniejsze.. Według mnie tak, ale to zależy od osoby :)
UsuńOj kusisz, kusisz...
OdpowiedzUsuńKuszę, bo w moim mniemaniu warto :)
UsuńAgo, nie spodziewałem się że zabierzesz się za taką książkę :)
OdpowiedzUsuń