„Powieść obyczajowa, rozgrywająca się około roku 2030. Ludzie porozumiewają się już tylko za pomocą komunikatorów, liczą się jedynie nowinki i wszystko, co pozwala zachować młodość, a czterdziestolatki uważane są za dinozaury. W takim świecie tradycjonalista Gary, lat trzydzieści dziewięć, zakochuje się w młodej Eunice: "produkcie" współczesności. Czy, by zdobyć jej serce, będzie umiał się zmienić? Kapitalna satyra na dzisiejszy sposób życia i wzruszająca historia o miłości z akcją w plajtującej Ameryce.”
Witam po dłuższej nieobecności! Dzisiaj będzie krótko i na temat :)
UWAGA! Recenzja (trochę zmieniona i krótsza) bierze udział w konkursie znajdującym się o tutaj.
Widzieliście kiedykolwiek książkę "Supersmutna i prawdziwa historia miłosna"?
Polecam!... omijanie szerokim łukiem. Ewentualnie podchodzenie z kijem. Bez baseballa raczej nie wychodźcie z domu, bo ktoś w pociągu czy tramwaju może ją czytać.
Możecie zrobić akcję "na Raskolnikowa" i podp... zajumać komuś siekierę z szopy. W celach konkretnych oczywiście. Oj nie bójcie się! W tym przypadku naprawdę można skrzywdzić książkę. Na różne sposoby. Każdy się nada, byle tylko się jej pozbyć.
Okładka pewnie rzuci Wam się w oczy. Przez biel przechodzą hipnotyzujące, różnokolorowe opary. Tytuł od razu Was ostrzega, że historia będzie smutna.
Z tyłu okładki zostało przypieczętowane, że to dysutopijna wizja przyszłości...
Naprawdę?...
Satyra na najniższym możliwym poziomie ze szczyptą irytowania i nader niskiego poziomu w stylu pisanym. Zwycięzcą tegorocznego konkursu za najgorzej opisaną fabułę i kompletny brak polotu na choćby strzępki klimatu zdobywa (werble proszę…) Shteyngart Gary!
Erotyka, od której robi się niedobrze. Cukierkowe maile pełne zwrotów "mój mały kucyku" i mężczyzna, którego wyższa siła popycha do młodszej ofiary podniecenia na technologię.
Jeśli macie ochotę męczyć się z tym CZYMŚ, to gratuluję odwagi. A jeśli sądzicie, że w połowie zrobi się lepiej, przyzwyczaicie się, coś się odmieni... Też byłam taka naiwna.
Weźcie najgorszą lekturę, albo nie - książkę, którą zaczęliście czytać i nie mogliście jej dokończyć, pomnóżcie ten stan razy największą znaną przez Was liczbę i dorzućcie do tego nerwy jak przed ważnym egzaminem.
Ta książka to kwintesencja tego, co najgorsze. To gasnąca co chwilę zapałka kiedy potrzebujecie ognia. To wybite okno w środku zimy. To brak kawy po pięciu nieprzespanych nocach! Najgorszy twór, jaki powstał! To „książka”, po której człowiek może stwierdzić, że książki nie powinny istnieć!
Zalecam nie tykać.
Przepraszam, dziękuję, do widzenia.
A jeśli jeszcze jej nie czytaliście, radujcie się. I piszcie opinie na temat recenzji.
Każdy głos jest mile widziany!
Po zobaczeniu okładki i tytułu, już w głowie układałam sobie komentarz odnośnie tego, że książkę wręcz pragnę przeczytać. Po recenzji... NA PEWNO tego nie zrobię i widać, że to co ładne nie jest fajne :) Nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie tknę...
OdpowiedzUsuńSama okładka już mnie odstrasza, do tego kryzys czytelniczy, który złapałam razem z jesienną chandrą i zdam się na Ciebie i pominę tę książkę :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMnie też dopadł kryzys czytelniczy ;D Pozdrawiam
UsuńJak widać słusznie nie słyszałam wcześniej o tej książce, będę omijać ją bardzo szerokim łukiem. Dawno nie spotkałam się z tak negatywną opinią na temat jakiejś powieści. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńUśmiałem się :) Bardzo świetna recenzja i do tego skutecznie odstraszająca :P Jednak Raskolnikow marnie skończył, więc ta metoda raczej się nie uda :P A co do innych jak najbardziej :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie druzgocące recenzje! książki nie czytałam i na pewno nie przeczytam :D dziękuję za ostrzeżenie :)
OdpowiedzUsuńhehe fajna recenzja ;D jak piszesz, tak zrobię ;) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńHaha :D Recenzja fenomenalna! A książkę będę omijać szerokim łukiem. Ewentualnie podejdę z kijem. Bez baseballa raczej nie wyjdę z domu, bo ktoś w pociągu czy tramwaju może ją czytać. :P :P
OdpowiedzUsuńTak sądziłam, że nic specjalnego:)
OdpowiedzUsuńOkładka jak dla mnie jest rewelacyjna, jednak po Twojej recenzji już wiem że tę książkę muszę omijać z daleka (:
OdpowiedzUsuńZ drugiej jednak strony, gdyby tak wydawać same świetne książki, to nie mielibyśmy co krytykować :) Po ksiazke nie siegne.
OdpowiedzUsuńA ja pomimo Twojej recenzji i tak mam ochotę na tę książkę :) No i okładka też jest piękna :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. Zabawna, ale skutecznie zniechęcająca do przeczytania "tego czegoś" jak to tu pięknie określiłaś :) Muszę przyznać, że trochę się rozczarowałam, bo okładka wygląda naprawdę obiecująco. Pozdrawiam ;***
OdpowiedzUsuńAż tak źle? To chyba faktycznie spasuję:)
OdpowiedzUsuńRecenzja świetna, bardzo zabawna ! :D
OdpowiedzUsuńNiestety, po książkę nie sięgnę.
Bez sensu, w przyszłości społeczeństwo przecież będzie się starzeć, bez sensu:)
OdpowiedzUsuńJak taka zła, to po co ją czytałaś do końca?:) Ale się mądrzę:P Jakiś czas temu pisałam u siebie o "Piaskownicy" , też żałuję, że dokończyłam:D
UsuńTo ten za przeproszeniem idiotyczny przymus kończenia książek :/ Ja już tak mam...
UsuńA ja czytałam i całkiem byłam zadowolona. Miałam nadzieję co prawda na coś ambitniejszego, ale wcale nie było to wielkim problemem. Generalnie książka była dla mnie lekkim czytadłem, którego akcja rozgrywała się w totalnie zepsutym świecie. Jak w tytule - była supersmutną i prawdziwą historią miłosną. Była smutna ze względu na realia i prawdziwa, bo oparta na schemacie, którego odbicie można znaleźć i w naszej kulturze.
OdpowiedzUsuńoj... brzmi to troche jak narzekanie na "Pornografie" Cure'ow. Albo "Flowers of Romance" PIL. Piekna, artyzmu, czy techniki sie tam faktycznie nie uswiadczy. Korzennosci i autentyzmu bluesa tez nie. A jednak - w swojej pretensjonalnej bezposredniosci/nastoletnim spleenie /zwal, jak zwal/ - sa one wstrzasajacymi opowiesciami kolejnej rozczarowanej generacji..
OdpowiedzUsuńChyba Pani cyberpunku nie lubi... Tak sie czasami pisze...- specjalnie.. Bo niespecjalnie to "50 twarzy Grey'a wychodzi". (chociaz tez pewnie specjalnie, gdyz ktos suuuuuuuuuuuuuper zarobil..)
A po co w ogole to pisze..? Dzisiejsze info z popularnego portalu (w nawiazaniu do artykulu w niezwykle szanowanym czasopismie) : "XX przeskoczył świat lokalnych gwiazd o dwie długości. Z wycena przekraczająca milion złotych może liczyć na gaże prawie dwukrotnie wyższą niż druga osoba w rankingu". Cos przypomina ?
Najbardziej durny - zgadzam sie - jest opis na obwolucie.. Bo on akurat tez jest na serio...
podpisuje sie anonimowo, gdyz nie mam pojecia, jak inaczej uzyc zakladki do podpisow..
kuba