Niedawno prowadziłam zajęcia, w trakcie których wspominałam o negatywnym wpływie telewizji na dzieci. Zgodnie z badaniami w Centrum Nauki Kopernika aż 60,5% dzieci w Polsce ogląda telewizję kilka godzin dziennie. Żeby uściślić, trwa to od trzech do sześciu godzin. Dlaczego zaczynam tę recenzję tak poważnie? Ponieważ zbyt wiele razy widziałam reakcje dzieci na książki. Niektóre nie wiedzą co „to” jest, z czym „to” się je i jak „tego” używać. Dlatego właśnie dzisiaj przedstawiam książkę, która zmienia te okropne dane statystyczne.
W tym roku wyjątkowo często słyszałam od młodych (i tych nieco starszych) matek, że ich dzieci, które do tej pory stroniły od książek jakby były dla nich karą, nagle zaczęły czytać. W większości przypadków na pytanie o to, która książka przyciągnęła ich uwagę, w odpowiedzi słyszałam, że chodzi o serię „Magiczne drzewo”. Zdziwienie rodziców było tak ogromne, że niektórzy sami postanowili przeczytać te książki, podejrzewając, że może tkwi w nich jakiś owoc zakazany, który chcąc nie chcąc przyciągnął do siebie dzieci. Tym większe zaskoczenie wywołał fakt, iż dorośli sami wciągnęli się w historię opisaną przez Andrzeja Maleszkę i z niemal tak samo dużymi wypiekami na twarzy czytali kolejne tomy. Chcąc przekonać się na własne oczy czy ta opowieść faktycznie jest tak dobra, ja również postanowiłam po nią sięgnąć.
Czternaście lat temu nad doliną Warty trwała przerażająca burza, w trakcie której piorun uderzył w stary dąb na wzgórzu. Drzewo to miało w sobie ogromną moc, o której istnieniu nikt nie wiedział. Nieświadomi jego siły ludzie pocięli dąb na kawałki, z których zrobiono najróżniejsze przedmioty. Następnie porozwożono je do sklepów i wtedy zaczęło dochodzić do niesamowitych zdarzeń. Tak rozpoczęła się historia grupki przyjaciół, w których ręce zaczęły trafiać magiczne przedmioty. Wśród nich była kostka, która spełniała życzenia. To przez nią bohaterowie wpadli w tarapaty. Kuki i Blubek nie przygotowali się do sprawdzianu, który czekał ich w szkole, więc postanowili poprosić kostkę, by stworzyła dla nich płyn mądrości. Było to niebezpieczne, gdyż kostka spełnia odwrotne życzenie, jeśli wypadnie na niej mała cyfra. Jak można się tego spodziewać, tak się właśnie stało. Płyn głupoty został wypity przez wszystkich członków szkoły, a kostka niestety rozbiła się w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Dzieci musiały odwrócić czar i aby tego dokonać, Gabi, Kuki, Blubek oraz ich mały przyjaciel – piesek Budyń – wyruszyli w podróż, żeby odnaleźć kolejny magiczny przedmiot. Przeżywali wiele przygód, wpadali w kolejne tarapaty, zaskakiwali doskonałymi pomysłami i mimo licznych przykrych sytuacji, które potrafiły nawet zagrozić ich życiu, razem doskonale się bawili.
„Magiczne drzewo: Cień smoka” to szósty tom serii. Historia zaskakuje plastycznością. Cała książka została urozmaicona fotografiami, które pobudzają wyobraźnię. Przygody bohaterów były ciekawe, a liczne zwroty akcji sprawiały, że od opowieści naprawdę nie można było się oderwać! W trakcie czytania dość często się uśmiechałam, ponieważ przez tę krótką chwilę mogłam znowu poczuć się jak dziecko. Dziecięca, bujna wyobraźnia z całą pewnością przyda się przy czytaniu tego dzieła. Autor postarał się również, by opowieść niosła za sobą przesłanie. Tym razem skupił się na braku wiary w siebie, oszustwie i negatywnych konsekwencjach własnych wyborów. Bohaterowie książki podjęli kilka złych decyzji, a następnie musieli doprowadzić do porządku liczne zniszczenia, takie jak głupota całej społeczności szkolnej, które pojawiły się w ich konsekwencji. W czasie wędrówki opiekowali się sobą nawzajem i musieli odpowiedzialnie zadbać o to, co – jak pewnie powiedziałby Mały Książę – oswoili. I oczywiście, jak to bywa w bajkach dla dzieci,
wszystko dobrze się skończyło.
Książki Andrzeja Maleszki faktycznie mają w sobie coś takiego, co zachęca do dalszego czytania. Przede wszystkim jest to niesamowita akcja, która wciąga czytelnika już na samym początku. Nietuzinkowy pomysł na fabułę i przyjaźni bohaterowie, z którymi może się utożsamić młody czytelnik sprawiają, że czyta się po prostu dobrze. Dodatkowo autor wplótł do towarzystwa pieska potrafiącego mówić, a zwierzęcy element to również coś, co przyciąga dzieci. Co zatem z dorosłymi? Cóż, chyba każdy czasami marzy o tym, by znów być dzieckiem. Czytanie historii takich jak ta z pewnością to umożliwia. Polecam.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak Emotikon oraz Grupie Sztukater!
I pamiętajcie – wszystko zależy od gustu :)
Pamiętam serial czy też film, nakręcony na podstawie książki, który namiętnie oglądałam będąc dzieckiem :) Koniecznie muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNie jest to już książka dla mnie, ale nie wątpię, że młodszym się podoba :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam autora i jego książki, dlatego cieszę się, że wystawiłaś pozytywną opinię na temat jego najnowszej powieści :)
OdpowiedzUsuń