Wiem o tym od dawna i do tej pory nie potrafiłam zmienić swojego zdania – polskie książki przełykam jak najbardziej gorzkie lekarstwo na świecie. Choć próbowałam i próbowałam, do tej literatury naprawdę ciężko mi się było przekonać. Więc dlaczego… Dlaczego mimo tylu wad, tak ogromnej ilości rzeczy, które mi się nie podobały i które skrupulatnie wypisywałam w pamięci, pomimo ciągłego wyliczania ich w każdą możliwą stronę, ta książka postanowiła mi się spodobać?
„Kurort Amnezja” to tak lekki kryminał, że aż zwątpiłam w jego kategorię. Pierwsze rozdziały w zasadzie wyjaśniły całą historię – jedna z głównych bohaterek niedawno straciła męża. Druga natomiast straciła pamięć. Wanda, Czarna Wdowa, czy raczej kobieta-jeż, jak nazywali ją mieszkańcy Brzegów, w trakcie stypy dowiedziała się, że jej mąż miał romans z niejaką Marianną Żuczek. O występku zmarłego mężczyzny wiedzieli wszyscy, od rodziców począwszy, na przyjaciółkach Wandy skończywszy. Kobieta postanowiła pójść za ciosem i całkowicie odcięła się od dotychczasowych znajomości. W Brzegach próbowała odnaleźć spokój i zemścić się na osobie, która przyczyniła się do zrujnowania jej życia. Problem jednak tkwił w tym, że ta osoba nie miała pojęcia kim jest, nie mówiąc nawet o swojej przeszłości. Amnezja dysocjacyjna, która dopadła ją po wypadku, wymazała całą przeszłą pamięć. W ekspresowym tempie doszło do konfrontacji, która nic nie wniosła do życia bohaterek. Ich rozmowy były początkowo bardzo irytujące. W dodatku od samego początku można było stwierdzić, że całość została napisana przez autorkę polskiego pochodzenia. Tak jak w polskich filmach, tak i tu przekleństwa się mnożyły, podobnie jak typowe „powiedzonka” ostatnich czasów. Ale nazywanie kogoś mamą Madzi? Naprawdę?
Początkowe upierdliwe powracanie do głównego wątku nie było przyjemne. Niektóre kwestie mogłabym wyrecytować na pamięć. I chyba tylko w polskich książkach brud na suficie może być w kształcie foki… Poprawcie mnie, jeśli się mylę. Akcja toczyła się swoim własnym, powolnym tempem, aż w połowie książki doszło do morderstwa, którego nikt się nie spodziewał i gdy już wydawało się, że akcja nareszcie się rozkręci, BACH! Powrót do schematu. Jedna z bohaterek stała się Kopciuszkiem i w dodatku doskonale zdawała sobie z tego sprawę. W pewnym momencie akcja nawet stała się bardzo ciekawa, jednak nie trwało to długo. Zakończenie przewidywalne, choć otwarte. ALE.
Musiałam to napisać na samym początku, bo to dość ciekawe – mimo tych wszystkich uwag, które pojawiły się w poprzednim akapicie, od książki nie można było się oderwać. Może to za sprawą dobrego stylu, lekkości pióra, doświadczenia – cokolwiek to było, gdy rozpoczęłam czytanie, nie przestałam, aż nie minęłam połowy. Drugiego dnia zostało mi raptem kilka rozdziałów do końca i również pochłonęłam je za jednym zamachem. Z całą pewnością historia coś w sobie miała i mimo kilku schematów i swego rodzaju monotonii, byłam ciekawa dalszych losów bohaterek. Książkę dopracowano, choć po autorce z tak licznym dorobkiem spodziewałam się czegoś lepszego. W końcu „Kurort Amnezja” – jak napisano na skrzydełkach – jest jej „szóstą najlepszą powieścią”. Według mnie jednak, gdyby pominąć niespodziewane morderstwo, książkę zaliczyłabym do kategorii powieści obyczajowych, które poruszają tak trudny temat jak śmierć ukochanej osoby i walka o dalsze życie osób w żałobie. Dzięki plastyczności języka ten aspekt wydał się naprawdę przerażający. Do Hitchcocka bym jednak go nie porównywała, jak zrobiono to w opisie.
Podsumowując, nie jest to książka dobra, lecz nie jest też zła. Ot, przeciętna opowieść, którą nawet warto poznać, choć nie można od niej oczekiwać zbyt wiele. Mimo licznych wad i schematów, może się spodobać. Jest doskonale dopracowana i odpowiada na wszystkie nurtujące pytania. Chociaż przewidywalna, czytanie jej nie było marnowaniem czasu. „Kurort Amnezja” to doskonała rozrywka na nudne wieczory i odpoczynek po ciężkiej pracy. Mimo trudnego tematu, nie przytłacza czytelnika. Dlatego właśnie polecam.
W końcu wszystko zależy od gustu.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Sztukaterowi oraz wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Od dawna mam na nią apetyt, a Ty skutecznie go podsyciłaś
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu innych recenzji nabrałam przekonania, że to raczej ambitna powieść, podejmująca trudny temat. A tu jednak lekki kryminał? Będę musiała przeczytać, żeby wyrobić sobie własne zdanie. Ale "mama Madzi" to przegięcie, nie dziwię się, że nie spodobał ci się taki wtręt.
OdpowiedzUsuńMimo wad, które wymieniłaś, zapoznałabym się chętnie z treścią książki.
OdpowiedzUsuńI ja również, ale raczej nie w najbliższym czasie :)
Usuń