NIESAMOWICIE BLISKO"
Mój Boże... Pierwszy raz siedzę przy komputerze, trzymam ręce nad klawiaturą i dosłownie nie mam pojęcia co napisać. Ta książka odebrała mi słowa. Zabrała mi myśli oraz uczucia. Ukradła serce i zwróciła mi je w strzępach. „Strasznie głośno, niesamowicie blisko” nie jest arcydziełem. Nie jest książką, do której się wraca. Jednak to, co robi z człowiekiem, przechodzi wszelkie pojęcie.
Jonathan Safran Foer dokonał rzeczy wspaniałej. Przedstawił ogromną katastrofę oczami dziecka. Pokazał świat takim, jakim on jest – bez kolorowania, owijania w bawełnę i kłamstw. Prawdziwy świat, prawdziwe życie. Zrobił to z chirurgiczną precyzją, sprawiając przy okazji, że do ostatniego zdania miałam nadzieję, że coś się zmieni. Chciałam, żeby ta opowieść zakończyła się inaczej. Pokładałam ogromne pokłady wiary w to, że główny bohater odnajdzie spokój. Ale życie nie jest bajką, a zakończenia nie zawsze wywołują uśmiech na twarzy. Czasami jest to po prostu pustka, żal, smutek, może poczucie ogromnego zawodu. Bo prawda wygląda tak, że dzieci powinny mieć rodziców. Dzieci powinny mieć matki oraz ojców i żaden 9-latek na całym świecie nie powinien być skazany na dochowywanie tajemnic, które niszczą go od środka i na zewnątrz. Ale to życie nie wybiera kto będzie szczęśliwy a kto nie.
Poznajcie zatem Oskara Schella – wynalazcę, frankofila, muzyka, aktora, jubilera i pacyfistę. Wyjdźcie na spotkanie z 9-letnim chłopcem, którego ojciec zginął podczas zamachu na World Trace Center, a potem spójrzcie mu w oczy i powiedzcie, że nic się nie stało. Nie zrobicie tego. Nie będziecie w stanie. Nie możecie nic z tym zrobić. Nie cofniecie czasu, by własnymi siłami zatrzymać terrorystów, choćbyście bardzo tego chcieli. Ale trzymacie w rękach broń. Waszą jedyną możliwością jest czytanie kolejnych zdań, podczas gdy autor bawi się Waszymi uczuciami. Waszymi i Oskarowymi. Chłopiec odnajduje w gabinecie swojego ojca kopertę z napisem „Black” i dziwnym kluczem w środku. Postanawia wyruszyć w tajną misję, której celem jest odnalezienie każdego mieszkańca Nowego Yorku, którego nazwisko brzmi Black. Dziecko ma nadzieję, że dzięki temu dowie się gdzie znajduje się skrzynka, którą otwiera znaleziony klucz. Pytanie brzmi... Czy chłopak na pewno szuka jedynie tajemniczego zamka? Czy może chodzi tu o coś więcej?
Autor książki przedstawił świat dziecka zupełnie tak, jakby w trakcie pisania sam był pokrzywdzonym chłopcem. Jednak urozmaicił historię ogromnymi ilościami inteligencji. Główny bohater nie był zwykłym dzieckiem. Był jedynym w swoim rodzaju, niepowtarzalnym Oskarem Schellem – chłopcem z misją, z tajemniczym kluczem na szyi. Bardzo bym chciała czytać o dorosłym Oskarze, który potrafi poradzić sobie z utratą rodzica. Jonathan Safran Foer nie rozpieszcza swoich czytelników – niestety. Chłopiec radził sobie na tyle, na ile potrafił, choć jego sposoby nie były do końca słuszne i dobre. Czytanie jego historii było trudne. Bolesne. Nie dlatego, że ksiązka była źle napisana. Wręcz przeciwnie – kartki dosłownie przelatywały przez palce. Jednak mimo wszystko nie chciałabym przeczytać jej po raz drugi. Po prostu psychicznie nie byłabym w stanie tego znieść. Myślę, że ta historia na dobre wyryła ślad w mojej pamięci i nie zapomnę o niej, nawet jeżeli czasem bym tego chciała.
Wszystko to dlatego, że podążałam za małym dzieckiem, które pragnęło jedynie nie być samo. Poznawałam wraz z nim dziesiątki osób o nazwisku Black i każda kolejna, choć prawdziwa, zaskakiwała mnie coraz bardziej. Szukałam odpowiedzi na pytania, na które nie było odpowiedzi. Marzyłam o tym, by do katastrofy nigdy nie doszło, zdając sobie jednocześnie sprawę, że miasto, dwa miasta obok, ludzie przeszli do porządku dziennego już kilka dni po katastrofie. I nie tylko oni. Nawet ci, którzy mieszkali niedaleko, jeśli wiedzieli, że im bliskim nic nie grozi, nie podchodzili do tej katastrofy osobiście. Sytuacja ulegała zmianie, gdy okazywało się, że nie było do końca tak, jak myśleli. A czytelnik? Choć na początku niektóre rzeczy wydawały się nielogiczne i nie miały żadnego związku z tym, co się działo, pod koniec wszystko zaczęło układać się w całość. Każdy fałszywy trop, każde kłamstwo i pominięcie pewnych części prawdy. Kiedy odbiorca zdaje sobie sprawę z tego jak był blisko i jednocześnie jak daleko, zdziwienie miesza się z satysfakcją i smutkiem jednocześnie. Dlatego właśnie tę książkę powinien poznać każdy dorosły człowiek. Nie tylko po to, by poznać świat oczami dziecka w obliczu straty, ale by zmierzyć się z własnymi emocjami wobec bezsilności. Zdecydowanie polecam.
I pamiętajcie – wszystko zależy od gustu :)
Zaintrygowałaś mnie. Wcześniej nie spotkałam się z tą książką a teraz nie mogę przestać o niej myśleć.
OdpowiedzUsuńCzasami takie książki się spotyka. A szkoda że tylko czasami. Człowiekiem musi coś wstrząsnać, musi coś go oczarować... Bardzo chcę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńCzuję się zainteresowany. Myślę, że mój kapryśny gust pozytywnie odbierze tę pozycję.
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać, ale obawiam się emocji, które ta powieść wyzwala. Nie wiem czy jestem gotowa na taką dawkę bólu i tragedii.
OdpowiedzUsuńWedług mnie takiego typu literatury nigdy za wiele, a sama po nią jak najbardziej sięgnę w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńDotąd widziałam jedynie film, który zaintrygował mnie na tyle, że z wielką chęcią sięgnę równiez po ksiązkę.
OdpowiedzUsuńFilm był bardzo, bardzo dobry. Nie lubię czytać książki po tym jak obejrzałam film, ale teraz chyba zrobię wyjątek.
OdpowiedzUsuń